Niektóre fakty i mity o braku ryb w jeziorach mazurskich
Karol Lisowski
Gospodarstwo Rybackie PZW w Suwałkach Zakład Rybacki w Rucianem-Nidzie
W dniach 23-25 czerwca 2017 roku na jeziorze Orzysz odbyły się spinningowe zawody wędkarskie o Puchar Burmistrza Orzysza, z cyklu Grand Prix Polski. Głównym organizatorem zawodów został Klub Wędkarstwa Spinningowego „Okoń” z Olsztyna w porozumieniu z Zarządem Głównym PZW w Warszawie. Sponsorami zawodów byli: burmistrz Orzysza – Zbigniew Włodkowski, Urząd Miejski w Orzyszu, firma Konger, firma Garmin, Gospodarstwo Rybackie PZW w Suwałkach i firma Lucky John Polska.
I tyle suchych faktów. Zawody odbyły się na pięknym krajobrazowo, ciekawym przyrodniczo i sprzyjającym rekreacji jeziorze Orzysz i nie byłoby to nic szczególnego, gdyby nie fakt, że od kilku lat wokół jeziora Orzysz (podobnie jak wokół pozostałych jezior użytkowanych przez Gospodarstwo Rybackie w Suwałkach, a także jezior użytkowanych przez inne gospodarstwa rybackie) urosły pewne mity. I jak to z mitami bywa, żyją one własnym życiem.
Tak więc dawno, dawno temu, w roku 1994 użytkownikiem rybackim jeziora został Polski Związek Wędkarski. Początkowo za gospodarkę rybacką odpowiadał Okręg PZW w Suwałkach, potem powstało Gospodarstwo Rybackie w Rucianem-Nidzie, by dzisiaj było to Gospodarstwo Rybackie Polskiego Związku Wędkarskiego w Suwałkach. Gospodarowaniem w jeziorze Orzysz obecnie bezpośrednio zajmuje się Zakład Rybacki w Rucianem-Nidzie.
Od samego początku przejęcia wód po byłym PGRyb Giżycko, zaistniał konflikt pomiędzy wędkarzami zrzeszonymi w PZW, którzy kategorycznie sprzeciwiali się połowom gospodarczym, a nowym użytkownikiem rybackim i prowadzoną przez niego gospodarką rybacko-wędkarską. Początkowo objawiało się to zwykłą niechęcią jednej strony, przetykaną różnymi złośliwościami, jak niszczenie sprzętu rybackiego czy zabijanie pali „przeciwniewodowych” w dnie jeziora, by dzisiaj dojść do pisania przeróżnych bzdur, nierzetelnych informacji i artykułów, zbierania podpisów, czy prowadzenia protestów na drogach krajowych. A wszystko to ponoć, ze zwykłej, banalnej chęci złowienia ryby, oczywiście w dozwolonych terminach i limitach…