Gospodarka rybacka w jeziorze Śniardwy. Wielowymiarowe impresje na podstawie danych gospodarczych i dwóch dni wędkowania we wrześniu 2018
Arkadiusz Wołos
Zakład Bioekonomiki Rybactwa, Instytut Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie
W sierpniu tego roku wybrałem się do Okartowa, gdzie usytuowana jest brygada rybacka i siedziba dyrekcji Gospodarstwa Rybackiego „Śniardwy” Sp. z o.o., którym kieruje mój kolega z roku Marek Kragiel. W trakcie tej wizyty dowiedziałem się o realizowanym i finalizowanym przez gospodarstwo projekcie współfinansowanym przez program operacyjny „Rybactwo i Morze”, w ramach którego zostały zakupione łodzie dla wędkarzy wyposażone w silniki Mercury o mocy 6 kM, do których sterowania nie są wymagane żadne patenty. Trzy łodzie właśnie trafiły do Okartowa, a kolejne trzy do bazy brygady rybackiej w Głodowie. Tam też w budynku należącym do gospodarstwa wyremontowano i odpowiednio wyposażono 3 pokoje i 2 apartamenty z łazienkami, stworzono z prawdziwego zdarzenia kuchnię, a wszystko z myślą o turystach, i to zwłaszcza tych, którzy pragną w naprawdę niepowtarzalnych okolicznościach przyrody powędkować na naszym „Mazurskim Morzu”. Na zakończenie opowieści o tym projekcie, znając moje wieloletnie inklinacje wędkarskie, Marek rzucił krótko: serdecznie zapraszam do Głodowa!!!
Obecnie gospodarkę rybacką w jeziorze Śniardwy prowadzi Gospodarstwo Rybackie „Śniardwy” Sp. z o.o., powstałe w 1994 roku, w burzliwym okresie transformacji własnościowej rybactwa. Na chwilę przenieśmy się jednak w czasie o kilkadziesiąt lat wstecz, kiedy jezioro i jego kilka satelitarnych zbiorników (Tyrkło, Tuchlin, Warnołty) oraz będące w istocie dużymi zatokami Seksty i Kaczerajno, tak jak około 90% powierzchni jezior w Polsce, były użytkowane przez państwowe gospodarstwa rybackie; w naszym przypadku było to Państwowe Gospodarstwo Rybackie Giżycko, Zakład Rybacki Mikołajki. To były świetlane lata dla tradycyjnego rybactwa jeziorowego opartego na połowach ryb towarowych, niemal wszystkich gatunków, wszystkimi dostępnymi rybackimi narzędziami – od narzędzi stawnych, przez ciągnione przywłoki i niewody, po narzędzia elektryczne. Połowy trwały niemal cały rok, nie wyłączając (jak obecnie) trudnego, ale i czasami bardzo owocnego okresu połowów podlodowych. Przykładem niebywałego sukcesu takiej metody była w przypadku jeziora Śniardwy historyczna poimka dużego leszcza zimą 1978 roku, kiedy to w okresie kilku dni rybacy wyciągnęli niewodami ponad 100 ton osobników o masie nierzadko przekraczającej 5 kg, co osobiście mogłem potem zaobserwować w akwariach sklepu Centrali Rybnej na Starym Mieście w Olsztynie. Lecz słowo świetlane lata miało w owym czasie innego prawowitego ojca, który miał na imię węgorz. Zapoczątkowane już pod koniec lat 50. XX wieku, a zintensyfikowane zwłaszcza w latach 70. zarybienia polskich jezior narybkiem szklistym węgorza, przyniosły na przestrzeni około 20 lat prawdziwy węgorzowy boom, przejawiający się globalnymi odłowami rzędu 500-600, a nawet 700 ton rocznie (1982 r. – 700 ton, 1985 r. – 704 tony), przy obecnej wielkości w skali całego kraju na poziomie około 80 ton (!!!). Takie wysokie zarybienia trafiły oczywiście także do zbiorników systemu Wielkich Jezior Mazurskich (WJM), w tym naszego głównego bohatera – jeziora Śniardwy. W szczytowym okresie tych świetlanych czasów, przypadającym na lata 1980-1986 odłowy węgorza sięgały nawet 52 ton (1982 r.) i 41 ton (1986 r.). Potem, wskutek drastycznego wzrostu cen narybku szklistego, który pociągnął równie drastyczny spadek ilości wprowadzanego materiału zarybieniowego, odłowy gwałtownie się obniżyły do poziomu 8-10 ton w ostatnich kilkunastu latach (rys. 1). Ich wielkość w tym okresie była jednak stosunkowo stabilna, i to wyłącznie dzięki systematycznym zarybieniom narybkiem podchowanym węgorza w ilości kilkuset kilogramów rocznie, prowadzonym przez Gospodarstwo Rybackie „Śniardwy” Sp. z o.o.