Refleksje i impresje z dwudniowego wędkowania na Szybie i Śniardwach
Tomasz Czerwiński, Arkadiusz Wołos
Zakład Bioekonomiki Rybactwa, Instytut Rybactwa Śródlądowego im. Stanisława Sakowicza
Jest takie miejsce schowane gdzieś w Puszczy Jańsborskiej, gdzie czas, którego jeszcze nie udało się nam ujarzmić i zamknąć w jednorazowym plastikowym opakowaniu, lubi płatać figle. Jedyna droga lądowa do tej dawnej osady rybackiej wiedzie przez osadę Końcewo. Już sama nazwa wskazuje, że za wsią znajduje się granica świata współczesnego, a zaczyna się miejsce, gdzie teraźniejszość miesza się z przeszłością. Od czasu kiedy odwiedzam to miejsce, mam wrażenie, że czas był łaskawy dla miejsca i ludzi, a mewy, rybitwy i trzciniaki na Szybie krzyczą wciąż tę samą melodię. Niezmienną od ostatniego zlodowacenia. Przynajmniej tak mi się wydaje. Na pewno na ścieżce dźwiękowej filmu Akwen Eldorado, który był nagrywany w tych okolicach, wrzask ptaków zdaje się brzmieć tak samo. Z pewnością też i tubifeksy są tam nadal pokarmem węgorzy (przynajmniej tak to udowadniał Jerzy Kryszak), a Czarcią Wyspę odwiedzają różne widma, demony, poczwary diabelskie, najczęściej pod postacią czarnego psa. Okolice Czarciej są naszym ulubionym łowiskiem, gdzie często wędkujemy, ale jedynego czarnego psa jakiego tam widziałem, był mój stary labrador.
Muszę przyznać, że nie przepadam za stwierdzeniami: „Panie, kiedyś to były ryby. Kiedyś było lepiej”. W większości przypadków może być to prawdą, choć równie często mogą to być spekulacje wynikające z naszej tęsknoty do czasów minionych. Bardzo często brakuje nam również narzędzi i wiarygodnych danych do badania przeszłości, aby zgodnie z metodą naukową stwierdzić, czy rzeczywiście kiedyś było lepiej. Ktoś pewnie rzeknie: „Prawda tkwi pośrodku”. Nieodżałowany prof. M. Leopold, z którym miałem przyjemność krótką chwilę pracować, słysząc to, opuszczał okulary na nos, spoglądał nieco drwiąco i odpowiadał: „Prawda tkwi tam, gdzie tkwi, kozi cycku”.
Ale nam się Tomek rozwinął, o czym dobitnie świadczy jego relacja. Ten absolwent kultowej rybackiej Alma Mater w Sierakowie, absolwent wydziału rybackiego Alma Mater Cortoviensis, przez krótki okres ichtiolog w Gospodarstwie Rybackim w Pasymiu i dostawca piwa w olsztyńskim browarze Kormoran, dołączył do zgranej ekipy Zakładu Bioekonomiki Rybactwa u zarania XXI wieku, wnosząc w nasze stricte naukowe postrzeganie problematyki rybackiej cenne jej postrzeganie na gruncie praktyki. Z początku, jego uczniowskie i zawodowe dossier nie mogło jednak gwarantować pełnoprawnego uczestnictwa w wyrafinowanych dyskusjach, często nawet o charakterze filozoficznym, w których prawdziwym guru był Profesor Marian Leopold. Minęło dwadzieścia lat, i oto Tomek, władający nadal perfekcyjnie genami sierakowskimi, jest obecnie pełnoprawnym uczestnikiem, ba! prawdziwym prowodyrem arcyciekawych pogadanek i dyskusji, tak jak dzisiejszego poranka na temat niezwykłego dorobku pisarskiego Wieniedikta Jerofiejewa, autora nieco już zapomnianego poematu prozą „Moskwa – Pietuszki”.