Wizyta reporterów z Magazynu śledczego Anity Gargas TVP1

W dniu 5 września mieliśmy okazję gościć reporterów z Magazynu Śledczego Anity Gargas TVP1, którzy chcąc kontynuować już wcześniej podjęty temat ryb, wędkarstwa i gospodarki rybackiej, postanowili zasięgnąć wiedzy na ten temat właśnie w Instytucie Rybactwa Śródlądowego. Naszym zdaniem słuszna decyzja, powstaje pytanie czemu tak późno? Bo kto jak nie Instytutu wie najwięcej o rybach. Padło dużo pytań dotyczących działalności Instytutu, ale również tych wynikających z troski o stan środowiska naturalnego w naszym kraju. Z uwagi na format magazynu pewnie tylko klika naszych odpowiedzi na te ważne pytania, pasujących do formuły programu zostanie wykorzystanych w relacji, więc postanowiliśmy zebrać je w całość, opatrzyć komentarzem i przedstawić na forum publicznym. Uznaliśmy bowiem, że są na tyle ważne i ciekawe, a z drugiej strony wynikają one również z niedostatecznej wiedzy w naszym społeczeństwie o ekologii wód, o rybach, o wędkarstwie i rybactwie. Oto większość z nich:

Poproszono nas o przedstawienie roli Instytutu w opiniowaniu operatów rybackich w najdelikatniej mówiąc niezbyt przystojnym stylu, cyt.: Proszę wytłumaczyć, jak kobiecie, czym jest operat rybacki?”. Operat rybacki to dokument (rodzaj biznesplanu), którego konieczność tworzenia wynika z obowiązującego w naszym kraju prawa (Ustawy o rybactwie śródlądowym oraz rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie operatu rybackiego Dz. U. 2015 poz. 177). Zgodnie wspomnianymi przepisami operat rybacki określa zasady prowadzenia racjonalnej gospodarki rybackiej w obwodzie rybackim. Racjonalna gospodarka rybacka polega na wykorzystywaniu produkcyjnych możliwości wód, z zachowaniem zasobów ryb w równowadze biologicznej i na poziomie umożliwiającym gospodarcze korzystanie z nich przyszłym pokoleniom.

Oczywistym jest, że lektura przepisów prawa do łatwych i przyjemnych nie należy, więc przepisy te znają i rozumieją właściwie tylko prawnicy, urzędnicy, nieliczni naukowcy oraz użytkownicy obwodów rybackich. W naszych opracowaniach można znaleźć wiele informacji dotyczących tego dokumentu, a wydaje się nam, że artykuł dr inż. Macieja Mickiewicza w dość przystępny sposób odkrywa tajemnice operatu rybackiego (Praktyczne aspekty oracowywania operatów rybackich ze szczególnym uwzględnieniem planowanych zarybień).

„Czy pracownicy Instytutu piszą operaty i je potem w Instytucie opiniują?” Rozporządzenie dotyczące operatu nie precyzuje kto ma być autorem tego dokumentu, a zatem może go napisać nawet historyk sztuki. W praktyce jednak operaty tworzone są najczęściej przez użytkowników rybackich przy pomocy doświadczonych ichtiologów, część operatów piszą na zlecenie naukowcy z niemal wszystkich placówek naukowych zajmujących się profesjonalnie gospodarką rybacką. Trzeba pamiętać jednak, że składając swój podpis pod dokumentem użytkownik rybacki firmuje tym samym sposób prowadzenia gospodarki rybackiej w wodach obwodu rybackiego. Nadzór merytoryczny ichtiologa gwarantuje jednak, że operat będzie napisany zgodnie z obowiązującymi przepisami i sztuką rybacką. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że pracownicy IRS sami sobie niczego nie opiniują. Operaty opiniuje ekspert powołany przez dyrektora IRS. To on przedstawia przed Zespołem Opiniującym Operaty Rybackie swoją opinię na temat danego operatu. To czy opinia będzie pozytywna zależy od decyzji Zespołu. Rolą zespołu opiniującego operat jest zweryfikować czy pomysł na gospodarkę rybacką jest zgodny ze wszystkimi aktami i regulacjami prawnymi oraz czy gospodarka ta nie stanowi zagrożenia dla zasobów ryb oraz środowiska naturalnego.

Sposób opiniowania operatów jest ustalony w w/w Rozporządzeniu oraz w regulaminach opiniowania trzech uprawnionych jednostek naukowych – Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego i naszego Instytutu. W przypadku Instytutu regulamin taki wraz z innymi informacjami znajduje się na naszej stronie www. Procedura opiniowania operatów wyklucza zatem takie sytuacje, że osoba pisząca operat jest równocześnie opiniującą, gdyż to zespół składający się z kilku specjalistów, w tym również osoba reprezentująca Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, wydaje ostateczną decyzję.

Przy okazji warto wspomnieć o cenach tej usługi (Ile kosztuje operat?”), bo takie pytanie też padło. Firmy czy osoby tworzące operaty rybackie działają na wolnym rynku, więc to oni ustalają koszt sporządzenia operatu. Natomiast koszt sporządzenia opinii w IRS regulują odpowiednie przepisy. Cena ta zależy od powierzchni wód wchodzących w skład obwodu i kształtuje się od 1230 zł (w tym podatek VAT) w przypadku małych obwodów (do 20 ha), do 3445 zł w przypadku obwodów dużych (500-1000 ha), przy czym maksymalna cena za obwód powyżej 1000 ha nie może być wyższej niż przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w poprzednim roku. Czyli jest to kwota znacznie mniejsza niż 12 tys. zł za operat, bo o takich kwotach redaktor prowadzący był informowanych z jakichś źródeł.

Czy wystawiliśmy negatywną opinie na jakiś operat?. W ostatnich kliku lata zespół opiniujący uznał tylko jeden operat pewnego towarzystwa wędkarskiego za niespełniający wszystkich warunków racjonalności gospodarki i wydał opinię negatywną, głównie z powodu absurdalnie dużych zarybień. W naszej praktyce (pewnie w innych jednostkach opiniujących też) staramy się nie stosować tak radykalnych rozwiązań, z reguły operaty są odsyłane „do poprawy” i dopiero po usunięciu wszystkich wad formalnych oraz ewentualnych korekt gospodarki rybackiej jest oceniany pozytywnie.

Z racji tego iż, ustawodawca wyznaczył trzy jednostki do opiniowania operatów potencjalny użytkownik rybacki może sobie wybrać z różnych względów najbardziej pasującą mu instytucję i tam „zatwierdzić” swój operat. Z danych Instytutu wynika, iż użytkownicy obwodów rybackich korzystają z tej możliwości, a „największym” wygranym pod tym względem jest Wydział Nauk o Środowisku na UWM w Olsztynie, ponieważ ponad 70% operatów opiniowanych było przez specjalistów uczelnianych (my, czyli Instytut, w 2017 roku wydaliśmy 50 opinii, w 2018 roku – 25, natomiast na stronie UWM znajduje się spis opiniowanych operatów na Wydziale Nauk o Środowisku) http://wnos.uwm.edu.pl/serwisy/operaty-rybackie). Te liczby chyba nie pasowały do narracji narzuconej w „śledztwie", bo zaraz pojawił się rodzaj zarzutu, że „my wszyscy się znamy i opiniujemy sobie wzajemnie”. Otóż, w tak małej branży, jaką jest rybactwo oraz w ichtiologii jako bardzo wąskiej specjalizacji, nie sposób nie znać zdecydowanej większości osób. Jest wręcz nieuniknione, że po kilku latach zna się już niemal wszystkich specjalistów od ryb. A nawet jest takie ryzyko, że w przyszłości już teraz niewielkie grono ichtiologów, będzie się stale kurczyć, jeśli nie odtworzymy szkolnictwa zawodowego oraz jeśli nie powstrzymamy zapaści w nauce i szkolnictwie wyższym w tej dziedzinie.

Podobne pytanie dotyczyło: Czy pracownicy zasiadający w Radzie Naukowej PZW mogą opiniować operaty rybackie?. Nie bardzo rozumiemy intencje autorów tego pytania, ponieważ jest to dla nas oczywiste, że taka duża organizacja jakim jest PZW, użytkująca ponad połowę powierzchni wód śródlądowych w Polsce, zrzeszająca pasjonatów wędkarstwa jest wspierana merytorycznie przez różnych naukowców. W Radzie Naukowej PZW zasiadają naukowcy z wielu instytucji naukowych w Polsce, a jej celem jest ustalanie kierunków badań naukowych prowadzonych na rzecz PZW, istotnych z punktu widzenia zarządzania zasobami ichtiofauny, a nie ustalanie czy opiniowanie operatów.

Trudno stwierdzić czy pytanie: Dlaczego Instytut posiada większe wpływy ze sprzedaży ryb niż z działalności badawczej?” było zarzutem czy zwykłym niezrozumieniem terminologii i zapisów buchalteryjnych, czy może wyrazem uznania. Instytut dysponuje zapleczem eksperymentalno-doświadczalnym: laboratoria, wylęgarnie, podchowalnie (Olsztyn, Rutki, Dgał). Ponadto podlegają mu dwa Rybackie Zakłady Doświadczalne, prowadzące również działalność produkcyjną (ryby towarowe i materiał zarybieniowy, głównie karpia) w Zatorze koło Krakowa (pow. stawów 1186 ha) i w Żabieńcu k. Warszawy (pow. stawów 197 ha). Owocem wieloletnich prac Zakładu Doświadczalnego w Zatorze było wyhodowanie linii Karpia Zatorskiego, który został wpisany na listę produktów tradycyjnych, a od 2011 otrzymał europejski Znak Chronionej Nazwy Pochodzenia. Należy również podkreślić, że działalność ta jest zgodna z wszelkimi przepisami, Ustawą o Instytutach Badawczych, statutem Instytutu oraz jednocześnie świadczy o dużej operatywności naszych jednostek.

W roku 2018 w strukturze przychodów Instytutu subwencja na statutową działalność badawczą z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wynosiła około 14%, sprzedaż ryb podoświadczalnych 23%, badania zlecone około 44%. Natomiast resztę przychodów stanowiły m. in., granty, projekty z funduszy europejskich, opinie i ekspertyzy, sprzedaż wydawnictw, czy rekompensaty wodnośrodowiskowe dla RZD-ów. Z tych wyliczeń wynika, że sprzedaż ryb nie jest wyższa niż przychody z działalności badawczej i rozwojowej, która w swojej różnorodności jest charakterystyczna dla wielu instytutów branżowych. Taki model działalności jednostek badawczo-rozwojowych jest powszechny na świecie, gdyż wynika z istotnej roli jaką pełnią instytuty naukowe w rozwoju danego sektora gospodarczego.

Nikt z nas nie wątpił, iż padnie pytanie: Dlaczego nie ma ryb? Pływaliśmy z przewodnikiem na echosondzie i nie widzieliśmy żadnych ryb. A jeszcze klika lat temu łowiło się tu okazy. Jesteśmy przekonani, że redaktor mówił prawdę, a subiektywne odczucia przewodnika były prawdziwe, choć jako naukowcy jesteśmy bardzo sceptyczni wobec takich bardzo odważnych tez. Wątpliwości, jakie się od razu nasuwają to czy przewodnik wędkarski umiał wystarczająco dobrze posługiwać się echosondą, jakie miał intencje, jaki wpływ na zachowania ryb w zbiorniku zaporowym, a tym samym na wynik „badań terenowych”, mogły mieć lipcowe ekstremalne warunki termiczne, niskie stany oraz deficyty wody, czy to zjawisko miało stały charakter, czy tylko okresowy, etc? Nasze osobiste doświadczenia wędkarskie, bo wielu z nas jest również wędkarzami, kłócą się z tezą o braku ryb.

Dodatkowo, nasz duży sceptycyzm wynika z olbrzymiej ilości danych o połowach rybackich i wędkarskich jakimi dysponujemy, a które otrzymujemy od użytkowników rybackich (np. kwestionariusze RRW-23, ankiety, rejestry wędkarskie) oraz zdobywamy w ramach własnych badań np. badań monitoringowych. Dane te wskazują raczej na zmiany w strukturach gatunkowych zasobów w ostatnich latach, mniej zaś na ogólne obniżanie się zasobów ryb. Osobnym pytaniem jest - czy brak sukcesu wędkarskiego oznacza brak ryb, czy wreszcie czymże jest sukces wędkarski, przez pryzmat którego wędkarz postrzega wyniki swoich połowów. Te i wiele innych wątpliwości należałoby rozwiać aby móc z pełną odpowiedzialnością orzec o braku ryb. Dlatego też, nam ichtiologom bardzo trudno jest dyskutować o subiektywnych odczuciach, gdyż badaniem opinii o odczuciach zajmuje się socjologia i inne pokrewne dziedziny nauki, zaś dużo łatwiej rozmawiać i rozumieć weryfikowalne fakty. Według rejestrów wypełnionych przez samych wędkarzy łowiących z zbiorniku Zegrzyńskim w 2017 roku średni roczny połów wynosił blisko 10 kg ryb, w tym leszcz stanowił około 44%, szczupak 17%, płoć 12%, okoń 7%, sum 5%, sandacz 4%. Taka struktura gatunkowa ryb jest charakterystyczna dla zbiorników zaporowych zlokalizowanych na rzekach nizinnych.

„… bo przecież wydajność zmniejszyła się czterokrotnie. Temat wydajności rybackiej, mimo naszych wielu prób wyjaśnienia przyczyn tego spadku (np. Zrównoważone korzystanie z zasobów rybackich na tle ich stanu w 2014 roku - strona 125), powraca niczym bumerang. Wydajność rybacka to pomocniczy wskaźnik gospodarczy, który wylicza się dzieląc połowy rybackie przez powierzchnię zbiornika wodnego, na którym tych połowów dokonano. Zgodnie zatem z prawami matematyki, brak połowów rybackich oznacza, wydajność rybacką na poziomie zero, null, co nie jest jednoznaczne z brakiem ryb. Jak można łatwo się przekonać zerowa wydajność rybacką (a więc brak połowów rybackich) występuje na 99% długości polskich rzek, w 97% zbiorników zaporowych i około 40% powierzchni jezior.

„Ale jak zaprzestali połowów rybackich w okręgu toruńskim, to teraz nie ma problemów z rybami”. My jednak wolimy posługiwać się liczbami, zaś mniej opiniami. Od kilkunastu lat prowadzimy analizy rejestrów wędkarskich w okręgu toruńskim, a zatem dysponujemy świetnymi danymi o wynikach wędkarskich w okresie prowadzenia eksploatacji rybackiej oraz w okresach kiedy ta gospodarka została zaniechana. Porównanie tych okresów nie dało jednak jednoznacznych wniosków; co prawda średnia masa łowionego szczupaka zwiększyła się z 1,24 kg do 1,34 kg, zwiększyły się średnie dzienne połowy i jego udział procentowy w odłowach całkowitych, ale jednocześnie zmniejszyły się te wszystkie parametry w odniesieniu do płoci i leszcza. Można zasadnie przypuszczać, że po wprowadzeniu zakazu połowów rybackich część wędkarzy „przerzuciła się” z poławiania pospolitych ryb karpiowatych na najbardziej preferowanego przez wędkarzy szczupaka (Zainteresowanych wynikami tych badań odsyłamy do artykułu: Aktualne problemy gospodarki rybacko-wędkarskiej i wędkarskiej w pytaniach i odpowiedziach).

Dlaczego prowadzi się gospodarkę towarową?”. Z tym stwierdzeniem też nie możemy się zgodzić. Tradycyjne rybactwo towarowe umarło wraz transformacją ustrojową kraju. Obecnie w jeziorach się prowadzi gospodarkę typu wędkarsko–rybackiego, gdzie priorytetem są działania prowędkarskie lub też na coraz większej powierzchni tylko wędkarską. Przy czym poziom eksploatacji rybackiej jest na bardzo niskim poziomie. Świadczy o tym nie tylko stale malejąca liczba zatrudnionych rybaków, ale również wynikające z tego spadku obniżanie się wskaźnika wydajności rybackiej. Błędnie też uważa się, że użytkownicy obwodów rybackich korzystają z dotacji do rybactwa. Instrumentem finansowym wspierającym sektor rybacki jest PO Rybactwo i Morze, z którego środki przeznaczone są na rybołówstwo morskie, akwakulturę, rozwój obszarów zależnych od rybactwa. W ramach dych środków użytkownik rybacki może ubiegać się o dofinansowanie inwestycji w dywersyfikację przychodów, poprawę warunków sanitarnych, warunków pracy, modernizację obiektów itp. Bardzo często natomiast w przestrzeni publicznej dotacje są mylone z rekompensatami wodno-środowiskowymi dla obiektów stawowych za działania pro środowiskowe, których konsekwencją jest poprawa warunków życia głównie dla ptactwa wodnego przy jednoczesnym spadku produkcji ryb.

„Dlaczego więc nie promuje się gospodarki turystycznej?”. Naszym zdaniem brak promocji jest problemem drugorzędnym, gdyż o zmianach w sposobie gospodarowania zasobami środowiskowymi może świadczyć struktura przychodów użytkowników obwodów rybackich. W ostatnich latach nieco ponad 50% przychodów stanowiła sprzedaż ryb konsumpcyjnych, z tym że ryby jeziorowe wynosiły około tylko 11-12%, a pozostałą cześć to ryby hodowlane, głównie karp i pstrąg. Kolejnymi ważnymi składnikami przychodów były opłaty za zezwolenia wędkarskie (około 11%) oraz bardzo liczna grupa innych form działalności gospodarczej (ponad 34%). W grupie innych przychodów znalazły się m.in. usługi turystyczne, pensjonaty, mała gastronomia itp. Naszym zdaniem, tak duży poziom dywersyfikacji przychodów dobitnie świadczy o znaczeniu gospodarki turystycznej dla tych podmiotów, gdyż adresatami tej oferty są przede wszystkim turyści. Na stronie Cykl konferencji rybackich użytkowników jezior, rzek i zbiorników zaporowych - Zrównoważone korzystanie z zasobów rybackich już od kilku lat publikujemy raporty o kondycji ekonomiczno-finansowej podmiotów uprawnionych do rybackiego użytkowania jezior.

W tym miejscu warto przypomnieć, że wędkarze których odsetek w społeczeństwie wynosi około 3,5 %, korzysta z 80% zasobów ryb w naszym kraju. Natomiast przemysł turystyczny obejmuje dużo szerszy profil działalności, w tym również bardzo ostatnio popularną turystykę kulinarną. Rybactwo i produkty rybactwa wpisują się w światowe trendy i ruchy, których celem rozwój i zachowanie regionalnych tradycji kulinarnych charakterystycznych dla danych regionów (np. Culinary-Heritage, Slow Food). Ruchy te zostały bardzo dobrze przyjęte w wielu regionach Europy i świata (w tym również w Polsce) i mają coraz większy wpływ na kulturę kulinarną, postrzeganie produktów regionalnych oraz rozwój turystyki i produkcji ekologicznej żywności. Wiele naszych badań wskazuje, że produkty oparte na lokalnych rybach mogą stanowić bardzo ważoną atrakcję turystyczną, mającą wpływ na rozwój lokalnych społeczności.

Następnie redaktor poszedł za ciosem i stwierdził, że rybacy biorą wszystko jak leci, a możliwość 10% przyłowu ryby niemiarowej jest nagminnie wykorzystywana. Znajomość rybackiego rzemiosła oraz problemów użytkowników rybackich nie koresponduje z zarzutami o nadmierne połowy. Częściej natomiast słyszmy o problemach ze zbytem ryb oraz ich niską ceną. Problem ten dotyczy szczególnie dominujących liczebnie gatunków karpiowatych np. leszcza i płoci. Połowy rybackie stają się przez to kompletnie nieopłacalne, co skutkuje m.in. rezygnacją z połowów i odchodzeniem z zawodu rybaka. Jako ciekawostkę można podać iż w północno-wschodniej części kraju, w której leży ponad 120 tys. ha jezior liczba osób pracujących na stałe lub sezonowo na stanowisku rybaka w roku 2018 wynosiła około 140 i od kilkunastu lat systematycznie się obniża.

Choć prawie dwugodzinna rozmowa przebiegała w sympatycznej atmosferze, to nie mamy wątpliwości, że intencją tego spotkania było forsowanie na siłę z góry ustalonej tezy, o czym świadczyły chociażby treści zadawanych pytań. Natomiast źródła pochodzenia pytań (przynajmniej częściowo z internetowych wędkarskich forów), mówiły o niedoskonałościach warsztatu reporterskiego. Jesteśmy tym faktem nieco zaniepokojeni, gdyż taka narracja nie sprzyja zrozumieniu wielu problemów dotykających środowisko naturalne oraz zasoby wód oraz organizmów w nich żyjących i gospodarowanie tymi zasobami, a co za tym idzie może powodować wzrost niechęci czy wręcz agresji pewnych grup społecznych. W skrajnych przypadkach może stanowić zagrożenie dla naszych koleżanek i kolegów pracujących w terenie w ramach projektów naukowo-badawczych oraz ichtiologów i rybaków wykonujących swoją pracę. Obecnie nasze obawy tym bardziej narastają ponieważ na zlecenie GIOŚ realizujemy duży wieloletni projekt badawczy polegających na monitoringu ichtiofauny jezior i rzek.

 

dr inż. Tomasz Czerwiński
Dział Informacji Naukowej i Promocji
mgr inż. Marek Trella
Zakład Bioekonomiki Rybactwa